25 mar 2016

Kontrowersyjne jajka.

Zbliżająca się Wielkanoc, jak co roku, jest dobrą okazją, by Internet został zalany morzem różnej jakości grafik przedstawiających jak mądrze  świadomie wybrać jajka, które potem trafią na wielkanocny stół.
Czy powszechnie panujące przekonanie, że jajka z wolego wybiegu (od szczęśliwych kur biegających po podwórku) są bardziej wartościowe i smaczniejsze od jaj kur fermowych, jest prawdziwe? Opierając się wyłącznie na informacjach przekazywanych przez media, odpowiedź na obie części zadanego pytania brzmiałaby: tak.
Tymczasem okazuje się, że nie do końca.

 Jak się okazuje, raporty i badania dowodzą, że jajka pochodzące z ferm (zarejestrowanych i kontrolowanych) posiadają równie wysokie, jak nie wyższe wartości odżywcze od jajek kur z wolnego wybiegu.
Czy dostawca jajek jest zarejestrowany, można sprawdzić na stronie Głównego Inspektoratu Weterynaryjnego.
Jak to jest możliwe? Kury z chowu klatkowego w rejestrowanych fermach (w których nadal przetrzymywane są w klatkach bez dostępu do światła słonecznego) dostają karmę, która przechodzi szereg kontroli jakości, często jest też wzbogacany, coby kurom cierpiącym na brak światła słonecznego niczego nie zabrakło.
A hormony i inna chemia?
Fermy podlegające kontrolom weterynaryjnym nie mogą dodawać składników, które przekraczałyby wytyczone normy, wiązałoby się to z ogromnymi karami.
Nad kurami z wolnego wybiegu, od pani Zosi - takiej kontroli niestety nie ma. Trzeba mieć nadzieję, że owa pani Zosia dba najlepiej jak potrafi o swoje kury. Jednak, to czy kury żywią się trawą i robaczkami z niezanieczyszczonej ziemi - pani Zosia wpływu już nie ma.
Stąd wniosek (poparty badaniami dostępnymi w necie, a nie przez amerykańskich naukowców ;) ), że zarówno jaja fermowe jak i te od kur z wolnego wybiegu zawierają takie same składniki odżywcze, więc nie do końca prawdą jest to, że jaja "0" będą zdrowsze od "3".
Nie chcę udowadniać wyższości "zerówek" nad "trójkami", bo te ostatnie słusznie są demonizowane ze względu na to, w jaki sposób traktowane są zwierzęta, ale pod względem zdrowotnym - wybór jest kwestią etyki.

Życzę wszystkim czytającym - tylko wesołych jajek.
R.W

21 mar 2016

Test skarpetek złuszczających z Biedronki - czy na pewno z Biedronki...?

Od wczoraj, to jest 20.03, cieszymy się pierwszym dniem wiosny. Przynajmniej nie dawały o tym zapomnieć wszystkie możliwe stacje radiowe, a ja zachodziłam w głowę, jak to jest możliwe, bo całe życie byłam przekonana, że 21.03 jest pierwszym dniem wiosny. Dopiero dzisiaj koleżanka uświadomiła mnie, że w tym roku wiosna przychodzi wyjątkowo wcześniej - ze względu na jego przestępność. Ot taka ciekawostka.
Ale koniec tej dygresji, bo dzisiaj nie o tym.

Zanim na blogu zacznę umieszczać (bo taki mam zamiar) między innymi relacje, czy opisy tras górskich, rowerowych i innych, jakie przyjdzie mi pokonywać, doszłam do wniosku, że po zimie warto jest zadbać o znienawidzoną przeze mnie część ciała jaką są stopy.

Wierna jestem i wracam od czasu do czasu, do wynalazku jakim są skarpetki złuszczające. Nawet zdarzyło mi się relacjonować działanie skarpet złuszczających L'biotica.
Tym razem zainteresowałam się skarpetkami złuszczającymi z Biedronki - bywają przy okazji trwania akcji kosmetycznych.
Za cenę 9,90 nie spodziewałam się spektakularnych efektów, tym bardziej, że peelingu nie robiłam od zeszłej jesieni ze względu na schodzące paznokcie, które straciłam w (jak się okazało) źle rozchodzonych butach gdzieś na Orlej Perci.

I może sama Ameryki nie odkryłam, ale dla mnie ogromnym zaskoczeniem było to, że firma Estemedis, której skarpetki złuszczające odkryłam w Biedronce, to jest ta sama firma (albo spółka córka - whatever), co L'biotica!

Moją czujność wzbudził już sam widok stóp na opakowaniu (sic!), które wydały się być dziwnie znajome.
skarpetki złuszczające z biedronki

skarpetki złuszczające estemedis

Kolejny - Opis, niemal identyczna szata graficzna i taki sam skład utwierdził mnie w przekonaniu, a szybki rzut oka na KRS nie dał żadnych wątpliwości, podobnie jak zawartość samego opakowania: foliowe skarpetki.
skarpetki złuszczające
Skarpetki złuszczające Estemedis
Skarpetki złuszczające L'biotica


Czy skarpetki złuszczające z Biedronki z firmy Estemedis działają? A opisywana wcześniej przeze mnie L'biotica działa? Odpowiedź brzmi: jak najbardziej.
Dalszą część postu można zobaczyć po kliknięciu w "czytaj dalej", ponieważ zdjęcia mogą wywoływać zniesmaczenie, a nawet mdłości. Ogólnie: nie są fajne.
Też pod względem technicznym, robiona na szybko, skarpetką.

14 mar 2016

Szydełkowy "ocieplacz" na słoik

Potrzeba matką wynalazków mówią... i mają rację.
Potrzebą moich ostatnich dni, z powodu narastającego bałaganu w szafie i kosmetykach kolorowych, których jakby nie było nie używam zbyt często, był pojemnik w którym mogłabym wszystkie nie-zbędne szpargały przetrzymać.
Znaleźć pojemnik o odpowiednich wymiarach - niezbyt głęboki, ale jednocześnie wystarczająco szeroki też było nie lada zadaniem. Po przekopaniu wszystkich pojemników w domu, okazało się, że jedynym, co spełnia moje wygórowane kryteria był... słoik.
Słoik, jak słoik, tylko niewyjściowy jakiś, ale to nie mogło okazać się kryterium dyskwalifikującym przedmiot z użytku.
I tak gnana radosną twórczością i pinterestem odziałam słoik w otulacz
.

Skoro ja zrobiłam ocieplacz na słoik, nie może to być trudne. ;)
Szczególnie mając takiego pomocnika (pomocniczkę):

jak zrobić ocieplacz na szydełku na słoik



Zaczynając od dna - magiczne kółeczko, w które w 1 rzędzie wbiłam 9 słupków (wraz z łańcuszkiem początkowym - w sumie 10)
Rząd 2 - łańcuszek z 3 oczek (liczony jako 1 słupek), słupek w to samo oczko, po 2 słupki w kolejne oczka - aż do końca robótki, zamknąć oczkiem ścisłym. (w sumie 20 słupków)
Rząd 3 - 3 oczka (jak wyżej), słupek w to samo oczko, słupek w kolejne, do końca robótki powtarzać: dwa słupki w oczku, pojedynczy, dwa w oczku, pojedynczy.... zamknąć ścisłym (w sumie 30 słupków)

Rząd 4 - 3 oczka, słupek w to samo oczko, po 1 słupku w kolejne 2 oczka, następnie powtarzać do końca robótki: 2 słupki w oczku, dwa pojedyncze..., zamknąć (40 słupków)

Wiadomo, że jeśli dno słoika ma większą średnicę, robótkę trzeba powiększyć dodając w każdym okrążeniu jeden słupek.
I tak rząd 5 wyglądał by: 3 oczka, słupek w to samo, w kolejne 3 oczka po 1 słupku, następnie powtarzać: 2 słupki w oczku, 3 pojedyncze....
a 6 rząd:  3 oczka, słupek w to samo, w kolejne 4 oczka po 1 słupku, następnie powtarzać: 2 słupki w oczku, 4 pojedyncze....

Reszta robótki, to powtarzalny wzór (nr 1), który zapożyczyłam z pina photo.163.com

O ile początkowo, robótkę można trzymać w rękach, to przy zwężeniu nie obyło się bez założenia ocieplacza na słoik. Szydełkowanie na słoiku nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać.
Najciężej szło, gdy wzór trzeba było zwęzić. Przy zwężaniu odejmowałam oczka we wzorze: zamiast dwóch oczek pomiędzy słupkami łączonymi górą, dawałam 1, zamiast 5 oczek - 4.
ocieplacz na szydeku

Mój szydełkowy słoik, może również posłużyć jako szydełkowy świecznik handmade.
świecznik szydełkowy, cozy jar

A całość z bałaganem prezentuje się tak:
ocieplacz na szydełku, cozy jar, handmade



12 mar 2016

Magiczne właściwości maści arnikowej

Czasami bywam sierotą. A że mam jasną karnację i naczynia umiejscowione płytko pod skórą, moje sieroctwo często wychodzi w postaci ciemnofioletowych siniaków, prawie czarnych, utrzymujących się minimum dwa tygodnie.
Stara baba, a nogi jak u pięciolatki. I wcale nie chodzi o zgrabność. ;)
Co więcej, już przebieram nóżkami z radością na myśl o wiośnie, kiedy to będę mogła oficjalnie rozpocząć sezon na siniaki spowodowane wzmożoną aktywnością na rowerze.
maść z arniki

Jakoś w zeszłym roku, po "wypadku" rowerowym spowodowanym z winy mojego męża (bo przecież nie najechałam na jego tylne koło przez moją nieuwagę, gdy zagapiłam się na coś za moimi plecami), wujek Google poradził mi zakup maści arnikowej na siniaki.

A że w dzisiejszym poście będzie trochę pośladków i sporo siniaków, zalecam ominięcie lektury przez co wrażliwsze osoby. :)

6 mar 2016

Smakowita Pajda czyli #smalczykroślinny.

Już któryś raz przydarza mi się testować jakiś produkt. Tym razem jest to smalczyk roślinny - Smakowita Pajda.
Zanim przyszło mi spłodzić tego posta, zastanawiałam się przez jakiś czas, czy mam piać z zachwytu nad każdym przysłanym mi produktem czy mam być uczciwa względem siebie, i wszystkich tych, którzy zajrzą w moją przestrzeń w Internecie. Jak się można było domyślić, wybrałam opcję, z którą ja i moje sumienie będziemy się lepiej czuć.
Aha, pomimo wszystko jest to post "sponsorowany" przez #Streetcom i #SmakowitaPajda ;)

smalczyk roślinny, smakowita pajda

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

staty