23 cze 2014

8 największych górskich kłamstw

Każdy, kto chodzi po górach, bez różnicy jest czy wyższych, czy niższych, napotykając człowieka podążającego w przeciwnym kierunku (czyli jest duża szansa na to, że wraca z miejsca, do którego my właśnie idziemy) miał do czynienia z jednym z największych powtarzanych przez wszystkich kłamstw górskich.
Uwaga na nieparlamentarne słownictwo.
blog nie tylko o górach

Moja subiektywna lista została stworzona na podstawie własnego (marnego?) doświadczenia, po kilometrach rozczarowań, zaskoczeń i nie-wiem-co-mam-myśleń.


Pierwsze z tych kłamstw i kłamstewek, dotyczą odległości:


1. Już niedaleko/z 10 minut
Jak niedaleko, jak daleko? Być może moje pojęcie odległości różni się od tego ogólnie przyjętego przez społeczeństwo. A może tym co idą w dół zakrzywia się czasoprzestrzeń, wszak schodzącemu, dziwnym trafem zawsze jest bliżej ;)

2. Jeszcze ze 2 zakręty
A potem jeszcze dwa... i kolejne dwa... i jeszcze... aż do za*ebania.

3. Już jesteście prawie na miejscu
Ależ oczywiście. Ze szczególnym naciskiem na prawie. Ktoś zmierzył ile to jest to "prawie"?


Kolejne górskie kłamstwo jest typowo pogodowe:

4. Trochę "pizga" na górze
"Trochę" jest mało powiedziane. Najczęściej łeb urywa przy samym odwłoku, w najlepszym przypadku jeszcze napada do środka.


"Kłamstewka" dotyczące samej trasy i jej jakości (czy też jej braku)

5. Nie jest strasznie trudno
No pewnie, pod warunkiem, że ktoś ma nogi do samej ziemi, a rękami może podrapać się po piętach. Stojąc. Zwykły, wymiarowy człowiek w takich momentach najczęściej ma krótki problem. Albo podsadzacza w postaci męża, chłopaka, lub innego nieszczęśnika, który znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. O obsuwających się spod nóg kamieniach nie warto wspominać. Tym bardziej o zatorach ludzkich, które są bardziej upierdliwe, niż wszystko co wyżej razem wzięte.

6. Dobrze/szybko się schodzi
Pewnie, na sankach i zimą.

7. Tą stroną jest łatwiej
Może. Nie dla mnie.

8. Nie ma dużo ludzi na szczycie
Szkoda tylko, że:
a) ów szczyt jest mało pojemny.
b) pozostali się teleportowali.

A Wy? Ściemniacie? ;)

14 cze 2014

Co jeśli nie chipsy? - moja 5

Studia to zdradliwy czas.
Szczególnie, gdy się człowiek uczy. Albo przynajmniej udaje, że się uczy.
Nie wiem jak inni, ale ja, siedząc nad książkami, a potem odmóżdżając się w weekend przy filmie, zagryzałam czas chipsami popijając je jakimś piwnym wynalazkiem. I tak w krótkim czasie, Luby postanowił zamienić kaloryfer na bojler, a mi przybyło na wadze około 8 kilogramów. Nie wiem gdzie, (to znaczy wiem gdzie - na brzuchu i biodrach) nie wiem kiedy i za jakie grzechy mnie tak pokarało.

Chipsy

No właśnie. W teorii - ziemniak, trochę soli i oleju. A w praktyce?

chipsy paprykowe producenta na literę "L"
ziemniaki, olej roślinny palmowy, olej roślinny słonecznikowy, preparat aromatyzujący o smaku papryki [bułka tarta pszenna, papryka w proszku, cukier, fruktoza, maślanka w proszku (z mleka), cebula w proszku, wzmacniacze smaku (glutaminian monosodowy, 5'-rybonukleotydy disodowe), aromaty, aromaty dymu wędzarniczego, czosnek w proszku, barwnik (ekstrakt z papryki), mączka drzewa świętojańskiego, regulatory kwasowości (kwas cytrynowy, kwas jabłkowy)], sól
Pychota!
Nawet jeśli znajdziemy chipsy solone, zwykłe, z ziemniaka i soli, jak pan producent przykazał, jaką mamy pewność, że tłuszcz na którym zostały usmażone, jest świeży? Żadną.
Bólu dupy (dosłownie, szczególnie, gdy ta rośnie) dodaje fakt, że na porcji chipsów (tak pięknie opisanej na opakowaniu), nigdy się nie kończy. Cóż to jest 150kcal na porcję (30g)? A paczka jest ze cztery razy większa. I tak oto w magiczny sposób, ze 150 kilokalorii, robi się od 500 do (mój rekordzista) 800 kcal. W chipsach. W tej niewinnej paczuszce, w większej części wypełnionej powietrzem.
Żrąc taką paczkę raz w tygodniu, za rok okazuje się, że na wadze my, i nasza paczka ma +6kg.

Co zamiast chipsów?

Dzięki własnemu doświadczeniu, wiem, jak trudno jest wyjść z chipsowego nałogu, ale jak mówi stare góralskie porzekadło: dla chcącego nic trudnego. W Internecie jest mnóstwo propozycji na zdrowe przekąski, które można przegryzać w czasie filmu. Część z nich jest banalnie proste do przygotowania, część wymaga nieco większego wkładu pracy.
A co jeśli ktoś jest leniem, jak ja?
Na lenistwo mam 5 (bardzo) szybkich propozycji, które, uprzedzam, nie zadowolą ortodoksów ;) :

zamiast chipsów

1. Nie całkiem nie-zdrowy popcorn:

Ale nie ten do mikrofalówki, a ten w małych paczkach, prażony z dodatkiem niewielkiej ilości tłuszczu, lub w ogóle bez jego udziału, okazuje się, że nie jest taki straszny, jak go prażą.
W 100 gramach prażonego bez oleju popcornu jest około 380 kcal. Z olejem - nie ma co się oszukiwać - sporo więcej, bo około 500.
W takim razie, czym popcorn różni się od chipsów? A ktoś próbował zjeść 100 gramów ziaren na raz? Ja. I nie mogłam, choć potrafię wiele. Jest o wiele mniej tłuszczu. I soli, bo mamy kontrolę nad tym co i ile dosalamy. Szklanka popcornu waży około 10-15 gram. Ile tych szklanek jest się w stanie pochłonąć? Mniej niż 10.
Ponadto prażone ziarna kukurydzy są cennym źródłem błonnika oraz witaminy B, a  dzięki wysokiej zawartości polifenoli prażona kukurydza zapobiega chorobom serca oraz nowotworom.

2. Marchew (i inne świeże warzywa)

Pokrojona w paski, talarki, do wyboru do koloru. Pomimo zawartości cukrów, nadal lepsza od batona. Dla bardziej wybrednych z sosem jogurtowo-czosnkowym lub hummusem. Surowa - 35kcal na 100g.

3. Kalarepa -

- mój zdecydowany faworyt, dlatego doczekał się oddzielnego punktu. Odkrycie roku. Mało kto pamięta o kalarepie, jeszcze mniej osób wie, że zawiera ona m.in.: sód, potas, magnez, wapń, mangan, żelazo, miedź, fosfor, chlor, jod, karoteny, witaminy: B1, B2, B6, C; kwasy: nikotynowy, pantotenowy, foliowy, szczawiowy - to za Wikipedią ;)
Delikatna w smaku, sycąca, niedroga, zawierająca zawrotne 27 kilokalorii w 100 gramach.
Wyrośnięte osobniki mogą mieć zgrubiałe włókna, które łatwo można usunąć.

4. Frytki

Ziemniaki są kaloryczne!
Nieprawda.
Nie pomyliło mi się, być może głoszę herezje. Mit ten prawdopodobnie rozpowszechnił się z powodu, że w większości domów, ziemniakom towarzyszą hektolitry dodatków w postaci masła, sosów, skwarów i innej omasty. Same w sobie są lekkostrawne, a niedługo gotowane zachowują bogactwo witamin: A, B1, B2, B3, B6, C, E, K i PP oraz składników takich jak potas, błonnik, magnez, wapń, fosfor i żelazo. 
Jeśli chodzi o fryty - jak zwykle musi być jakieś ale:
po pierwsze: muszą być zrobione, najlepiej własnoręcznie,
po 2: nie mogą być smażone na głębokim oleju.
po 3, 4 i 5: umiar, umiar i jeszcze raz umiar. Nie mogą być towarzyszem każdego filmowego wieczoru.

Sam kartofel ma około 75kcal (w 100 gramach rzecz jasna). Po upieczeniu (po poddaniu go obróbce termicznej - bo tak mądrzej brzmi), jego kaloryczność wzrasta do około 95kcal. Domowe frytki można upiec w piekarniku, delikatnie maznąć je oliwą z oliwek, aby się zarumieniły i były chrupiące - kalorie troszkę rosną, a du*a nie tak bardzo jak po chipsach czy innych paluszkach, a z solą postąpić jak w przypadku popcornu ;)

5. Arbuz - wytypowany przez Lubego

Za którym osobiście, delikatnie mówiąc - nie przepadam, a sam zapach przyprawia mnie o odruch kota pozbywającego się bezoaru.
Pomimo tego, że nie zawiera zbyt wielu witamin i składników mineralnych, składa się w ponad 90% z wody, przez co działa moczopędnie, dbając o układ moczowy. Przyspiesza spalanie materii, obniża ciśnienie krwi, a zawarte w nim przeciwutleniacze, opóźniają procesy starzenia się organizmu.
Świetnie chłodzi w gorące dni, i daje w czapę nasączony wódką ;)
zamiast chipsów
Dodaj napis

Wniosek:
Nie idźcie na studia, nie oglądajcie filmów, albo nie jedzcie chipsów ;)

8 cze 2014

Hummus hummus hummus

przygotowanie hummusu

Jakby ktoś chciał coś powiedzieć, a w ostatniej chwili się powstrzymał i wyszedł mu bełkot.
Pierwszy raz hummus jadłam całkiem niedawno, ale zrobił na mnie i na moich kubkach smakowych, takie wrażenie, że w te pędy poleciałam do zieleniaka zaopatrzyć się w cieciorkę.




A czymże jest hummus?


ciecierzyca, cieciorka, na hummus
Hummus to pasta wykonywana ze zmielonych ziaren sezamu (pasty tahini) i ciecierzycy (zwanej także cieciorką). Pochodzi gdzieś ze wschodu, i poza tym, że śmierdzi czosnkiem, jest pyszna. :)
Sama ciecierzyca jest rośliną strączkową zwaną również grochem włoskim. Popularna szczególnie wśród wege-ludków, ponieważ ze względu na to, że dzięki bogatemu składowi aminokwasowym, cieciorka jest świetnym zamiennikiem mięsa. Oprócz tego, jest sycąca, zwiera duże większość witamin z grupy B, żelazo, potas, fosfor, błonnik i tak dalej.

ciecierzyca, cieciorka, na hummus

Przygotowanie hummusu


Od razu zaznaczę (bo wszędzie, gdzie poszukiwałam przepisu na hummus idealny, okazywało się że początek nie jest taki hop-siup), że przygotowywanie hummusu należy zacząć dzień wcześniej. Ale o tym dalej.

Zaopatrz się w:
- pastę tahini* (sezam ok. 5 łyżek)
- cieciorkę (szklanka)
- 3-4 ząbki czosnku (zależy, czy komuś przeszkadza czosnkowy oddech)
- olej sezamowy (ok. 3 łyżek)
- sok z cząstki cytryny
- sól
- blender - bez niego, ani rusz!

Pasta tahini
To drobno zmielone ziarna sezamu z dodatkiem oleju sezamowego (lub innego roślinnego).
Aby ją przygotować, wystarczy: 
  1. na patelni zarumienić sezam, uważając coby się nie zjarał, bo będzie niejadalny.
  2. przesypać sezam do wysokiego naczynia
  3. zblendować na gładką masę, dodając po trochu oleju. Gdy masa jest za sucha, należy dolać olej lub odrobinę wody.
  4. i voila.

ziarna sezamu

Pastę sezamową można bez problemu kupić w sklepie, a z tego co mi wiadomo - tą domową przez stosunkowo długi czas - trzymać w lodówce.

tahini
niezbyt dokładnie zmielona tahini

Lecimy dalej:
Szklankę ciecierzycy należy uprzednio namoczyć (najlepiej dzień wcześniej), aby ziarna mocno napęczniały. Następnego dnia, te same ziarna należy obgotować (ja to robię z odrobiną soli), do momentu, aż cieciorka będzie na tyle miękka, że da się bez problemu rozgniatać. W ręku i zębach. Odsączyć cieciorkę. Nie wylewać wody z gotowania, tylko odstawić.

gotowy hummus, przepis na hummus
I prawie na koniec, już bez zbędnych ceregieli, tahini, ugotowaną ciecierzycę, czosnek i sok z cytryny - blendujemy na jednolitą masę. Jeśli jest oporna - dolewamy trochę wody z gotowania ciecierzycy.
Potem już tylko na chleb - najlepiej ten domowy.
I koniec.

przepis na hummus

Ruda Wredna

5 cze 2014

Wrota Chałubińskiego czyli wróg u bram

Sezon wyjazdów górskich zbliża się nieubłaganie. (hurra!) Należałoby więc zacząć obmyślać plan górskich wędrówek. Jako że w Tatrach byłam już prawie wszędzie, przekornie zaczęłam się zastanawiać, gdzie na pewno nie chciałabym się wybrać ponownie. I pomimo całej mej nienawiści do Gejwontu w okolicach wczesnego i późnego popołudnia, asfaltu nad Morskim Okiem oraz Doliny Jaworzynki, która przejadła mi się po stokroć (w myślach jestem w stanie odtworzyć całą drogę. Krok po kroku, kamień po kamieniu, kwiatek po kwiatku), to jest jedno miejsce, w które, ze smutkiem muszę przyznać, nie prędko się wybiorę, jeśli w ogóle. Mowa o Wrotach Chałubińkiego, o które zahaczyłam już jakiś czas temu w Wysokich Tatrach.

szlak na wrota chałubińskiego

Trasa na Wrota Chałubińskiego

Wyjście rozpoczęłam od schroniska w Morskim Oku, i początkowo wcale nie miałam zamiaru odbijać ze szpiglasowej ceprostrady w lewo na czerwony szlak.
szlak na wrota chałubińskiego, dolina za mnichem
Luby tym bardziej. Bronił się jak lew.
Nieskutecznie.
To znaczy, bardziej skutecznie okazały się łzy w oczach i foch.
W każdym razie, wystawiając argumenty "bo to tylko 45 minut [optymistycznie, ale nie musiał o tym wiedzieć]", "bo tam NIE BYLIŚMY", "kupię Ci coś jak wrócimy" aka "jutro nigdzie już nie pójdziemy" - nie miał szans pod obstrzałem.

Szlak zapowiadał się fajnie: nigdy wcześniej nie widziałam Mnicha z tak bliska i od tej (innej) strony, krajobraz zupełnie inny, od tego otaczającego nas chwilę wcześniej - z traw wdepnęliśmy w kamienie.
Mnich i Dolina za Mnichem
Mnich
W tym miejscu - Dolinie za Mnichem straciliśmy z życia jakieś 40 minut czając się na kozice. Kozice m.in. z wycieczki na Wrota, można zobaczyć tu.
kozice w dolinie za mnichem
Kozice w Dolinie za Mnichem
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że w planach było jeszcze wejście na Szpiglas, zejście do Doliny Pięciu Stawów, i stamtąd przez Dolinę Roztoki, z powrotem na Palenicę. Lekko licząc - jeszcze z 5 godzin, dodając szarlotkę w D5SP.

Tam, gdzie kończyła się Dolina za Mnichem, zaczynały się schody. A dokładniej podejście o nachyleniu.... o dużym nachyleniu. I tak przez 40 minut. Na same Wrota.
Wrota Chałubińskiego i Dolina za Mnichem
Wrota Chałubińskiego

Wrota Chałubińskiego

I tu zaczęło się rozczarowanie. Strome podejście, bardzo sypkie na samym szczycie, w żaden sposób nie zostało zrekompensowane widokami.
podejście po wrota chałubińskiego

Mało miejsca, wąsko, panorama zasłonięta przez otaczające Wrota skały, pomiędzy które przełęcz została wciśnięta. Zejść inną trasą też się nie dało.
panorama z wrót chałubińskiego
"Widoczek"
widok panorama z wrót chałubińskiego

Podsumowując:

Trasa nie jest trudna technicznie, ale męcząca i stroma.
Kto nie był - niech idzie, ale fajerwerków nie będzie. Jedynymi może być stadko kozic, które często tam zaglądają.

A Wy macie swoje nie-ulubione miejsca w Tatrach?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

staty